Witam!
Swoją przygodę z książką mam
ochotę zacząć od opowieści na temat tego jak odkryłam Youtube. (uściślając: jak
odkryłam tą ciekawą stronę Youtuba pełną beauty guru, zaglądania do torebek,
pokojów, christmas vlogów i diy. Przed tą erą były tylko teledyski Rihanny i
kompilacje śmiesznych, często bolesnych wpadek, o i jeszcze milusie kotki też
gdzieś tam się przewinęły.)
A więc (nie zaczyna się zdania od a
więc!) także tak…. Był to słoneczny dzień roku 2012, kwiecień bodajże bo
pamiętam, że nie poszłam do szkoły, tak były to wagary ale, usprawiedliwiam się
tym, że poszłam na nie do biblioteki i że rok szkolny się kończył, trzeba było
się uczyć do matury… no nie mogłam sobie znaleźć lepszego czasu na nowe zajęcieJ
Pamiętam, że nudziło mi się
okropnie, więc zawędrowałam na youtube. W sekcji ‘co obejrzeć?’ znalazłam video
na temat makijażu, choć to nie było dla mnie nowe. Co mnie naprawdę wciągnęło
to videa z serii ‘room tour’ a potem ‘co jest w mojej torebce/plecaku’. Byłam
ciekawa amerykańskiego życia, tego jak w
Ameryce dekorują dziewczyny swój pokój, jakie piękne kolorowe zeszyty noszą do
szkoły, co jedzą i w co się ubierają… z videa na video odkrywałam, że jest tego
więcej, że jak zasubskrybujesz czyjś kanał to możesz oglądać podobne, magiczne
rzeczy niemal co tydzień! Całkiem nowy świat. Postanowiłam zostać w nim na
dłużej.
Youtube nie tylko dostarczył mi
mnóstwo rozrywki, nowych pomysłów na
przyszłość, nowej, magicznej wiedzy na temat kosmetyków i ubrań, ale także
przede wszystkim poprawiło się moje rozumienie angielskiego ze słuchu!
Naprawdę! Sama zauważyłam to zdumiona pół roku, rok później, gdy po dłuższej
przerwie w oglądaniu Meghan Rosette, włączyłam ponownie jeden z jej filmików, i
stwierdziłam, że rozumiem znacznie więcej niż na początku (a musicie wiedzieć,
że Meghan mówi strasznie szybko). Teraz nie mam z rozumieniem żadnego problemu. Szczególnie cieszy/śmieszy
mnie to gdy włączę sobie serial i oglądam, oglądam, kilkanaście minut już
minęło a ja stwierdzam, że no coś mi tu nie gra… i nagle spostrzegam, że
zapomniałam włączyć napisów. J
Więc podsumowując, z długich godzin rozrywki przed ekranem komputera wyniknęło
coś dobrego.
Dobrze, koniec historii życia,
mogłabym tak wspominać w nieskończonośćJ Przejdę może już do właściwej części
dzisiejszego wpisu.
Zoella aka Zoe Sugg aka najpopularniejsza
youtuberka i blogerka. Zaczęłam ją ‘śledzic’ stosunkowo późno, ale od tamtego
momentu jest jedną z moich ulubionych osób na całym Youtubie i gdy dowiedziałam
się, że wydaje książkę, naprawdę cieszyłam się razem ze wszystkimi, a tym
bardziej, że miała to być zwykła powieść fikcyjna, a nie kolejna biografia,
których na youtubie jest już pełno, gdzie się nie obejrzysz tam kolejna
książka!
Pewnie wiele z was śledzących na
bieżąco Zoelle, proces wydawania książki i to co było potem słyszało o całym
dramacie w związku z tym czy książka została tak naprawdę napisana przez nią
czy przez Ghostwritera. I zawsze jak wiele osób tak wiele opinii. Zoe nie mogąc
sobie nawet poradzić z tymi nagłymi negatywnymi komentarzami napierającymi na
nią ze wszystkich stron uciekła na chwilę z Internetu i wcale jej się nie
dziwie. Ja osobiście w to nie wierze, będąc na bieżąco z całym procesem, znając
Zoe na tyle, nie mogę sobie wyobrazić jakoby ona miałaby sobie przypisać
zasługi książki napisanej w całości przez kogoś innego (ja bym tak nie
potrafiła). Trzeba też zauważyć, że Zoe nigdy nie ukrywała tego, że miała pomoc
edytora w pisaniu książki i na to się mogę zgodzić i zrozumieć.
Kolejnym problemem był ogromny sukces wydawniczy w pierwszym tygodniu sprzedaży i to dlaczego książka okazała się lepiej sprzedawać niż Harry Potter?! Jak ona tak mogła, ta Zoe, co ona sobie wyobraża?! Ludzie, zrozumcie, to dwa odrębne przypadki, dwa różne światy i czasy… z taką ogromną bazą fanów (8mln) nie dziwne jest, że sukces też był duży. (Polecam obejrzeć biografię J.K.R, to zobaczycie, że nie łatwo było wydać książkę w tamtych czasach, będąc do tego jeszcze kobietą. Oglądając udało mi się uronić kilka łez)
Kolejnym problemem był ogromny sukces wydawniczy w pierwszym tygodniu sprzedaży i to dlaczego książka okazała się lepiej sprzedawać niż Harry Potter?! Jak ona tak mogła, ta Zoe, co ona sobie wyobraża?! Ludzie, zrozumcie, to dwa odrębne przypadki, dwa różne światy i czasy… z taką ogromną bazą fanów (8mln) nie dziwne jest, że sukces też był duży. (Polecam obejrzeć biografię J.K.R, to zobaczycie, że nie łatwo było wydać książkę w tamtych czasach, będąc do tego jeszcze kobietą. Oglądając udało mi się uronić kilka łez)
Ale tak, książka. Jak bardzo
uwielbiam Zoelle i to co robi na Youtubie to jej książce nie mogę powiedzieć
tego samego. Nie zrozumcie mnie źle, nie była zła, ale dobra zbytnio też nie.
Była po prostu ok, a może to ja spodziewałam się czegoś więcej…
Penny ma wiele do
powiedzenia. O przyjaźni, chłopcach, miłości, szkolnych problemach, domowych
perypetiach, swoich... niecodziennych rodzicach i frasunkach, które zaprzątają
głowę każdej nastolatki. Choćby o atakach paniki - głównym utrapieniu, które skutecznie
komplikuje jej życie.
Aby pozostać
anonimową, wszystkie swoje najskrytsze przemyślenia publikuje na blogu pod
nickiem Girl Online. Kiedy jednak w jej życiu osobistym pojawia się zbyt wiele
problemów, rodzice decydują się na przeprowadzkę do Nowego Jorku, gdzie Penny
poznaje Noah. Przystojny gitarzysta coraz częściej zaprząta myśli dziewczyny, a
przy okazji treść notek na jej blogu...
Chłopak jednak także
posiada swoją tajemnicę. Sekret, który może zdemaskować Girl Online, a tym
samym zepsuć największą przyjaźń Penny.
Penny – najzwyklejsza nastolatka pod słońcem z bardzo
popularnym w dzisiejszych czasach zajęciem – blogowaniem, które jest jej główną
odskocznią od monotonii życia, w którym musi się zmagać z wieloma problemami,
jakie pewnie nie jedna z nas doświadczyła. A do tego ataki paniki pożerające ją
żywcem i zabraniające cieszyć się codziennością.
Jedna wpadka za drugą, wydawać by się mogło, że nieszczęścia i upokorzenie to
drugie imię Penny, ale do czasu… Pewnego dnia po jednym niefortunnym wystąpieniu,
jednym upokarzającym filmiku na facebooku i kilkudziesięciu nie najmilszych
komentarzach wydawać by się mogło, że dla Penny pozostała tylko przeprowadzka i
zmiana szkoły. Na początek jednak pojedzie do Nowego Yorku. I tu zaczynają się
wszystkie przygody (a także kilka
nieporozumień) Penny, a największa ma na imię Noah (przygoda! Nie
nieporozumienie :D )…
Znając Zoe z jej bloga i kanału youtube można zauważyć mnóstwo podobieństw
głównej bohaterki książki do niej samej, chociaż Zoe wiele razy powtarzała, że
ta historia w żadnym wypadku nie jest o niej. Jednak Penny tak jak Zoe cierpi
na ataki paniki, i to było motywem przewijającym się w całej historii. Podoba
mi się, że Zoella stworzyła bohaterkę ‘normalną’, dziewczynę, w której
większość z nas mogłaby znaleźć swoje odbicie i przewracając kolejne kartki
książki myśleć „och, dzięki Bogu nie ja jedna!”.
Penny przeszła ogromną przemianę. Z nieśmiałej stała się otwartą i wierzącą w
siebie dziewczynę. Zdała sobie sprawę, że jest panią swojego losu, że nie warto
się przejmować opinią innych i trzymać się ludzi, którzy nie są warci nazywania
się choćby twoimi znajomymi. Czasami zmiany dobrze robią, nawet choćbyśmy się
nie wiem jak ich bali. Dewiza samej Zoe to „mów TAK!” . Wy śmiali, odważni
świata ludzie nie macie z tym problemu. Ja, osobiście należąca do tej drugiej
grupy mogę się troszkę utożsamić z bohaterką książki. Często musimy podejmować
trudne decyzje, czasami bardziej niewygodne i wybiegające poza nasz comfort
zone i łatwiej w takich momentach powiedzieć po prostu nie, a po fakcie możemy
żałować. Ok, było głęboko, ale…
Podsumowując już.
Książka Girl Online jest bardzo cliche, mało popularna dziewczyna, sexy chłopak
w wielkim mieście
kilka nieporozumień i wielka miłość, a na końcu wielka przemiana i wszyscy żyli
długo i szczęśliwie. Nie było wiele śmiesznych momentów, cytatów do
zapamiętania ani wielkich wzlotów serca, ale mimo wszystko miło się czytało.
Jeśli mieliście ciężki dzień i chcecie się odprężyć, nie myśleć za wiele to ta książka
jest w sam raz, pochłoniecie ją w jeden wieczór! I każdy fan Zoelli powinien mieć
obowiązkowo!!!
Och! To był długi wpis, jeśli dobrnęliście do końca to
gratulacjeJ
Jestem niezmiennie ciekawa waszych opinii! Zapraszam do
komentowania! J
Lots of love, Ola Roxien.
p.s widzieliście polską okładkę? A widzieliście to małe zdjęcie w
pranym dolnym rogu, jeśli tak to mogę się pochwalić, że to ja je zrobiłam! Był
konkurs na instagramie, który wygrałam! A znajdziecie mnie tu! @roxieen
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz